sobota, 9 listopada 2013

"Smaczki" Łucznicy.

W końcu od dwóch godzin mam normalny - znaczy - szybki Internet. Za mną ładowanie 1 fotki na fb przez 20 minut (i to w przypływie szczęścia). "Akademia Łucznica" (w której pobierałam nauki tkania) jest w przeuroczym miejscu, ale ma jeden mankament -  kiepski zasięg (albo kompletny jego brak) . Chociaż dla niektórych była to ogromna zaleta, jak powiedziała koleżanka: "- w końcu mogę odpocząć od telefonów". Ażeby dodzwonić się do kogokolwiek, trzeba było spacerować dookoła dworku. Może to dobrze, bo na kontemplację pięknych dworskich uroków nie było zbyt wiele czasu.
Tak wygląda  dworek Jakuba Potockiego od strony wjazdowej. Dwa z tych małych okienek na pierwszym piętrze - to mój maleńki pokoik.
Dworek (niektórzy żartobliwie nazywali go pałacem) z tyłu.
Wystarczyło wyjść poza bramę dworku, aby przywitać się z krowami. Prawdziwie sielskie "smaczki". Łucznica to malutka wieś z dala od szosy. Wszystkie mieszczuchy nie mogły się nadziwić tej ciszy. W moim pokoju słyszałam ryk krów. A o północy krzyk puszczyka (moje sąsiadki z naprzeciwka  - pianie koguta). 
Listopad to nie jest dobry miesiąc do podziwiania ogrodów. Liście z drzew opadły, kwiaty przekwitły. Ale ogród w Łucznicy ( tak skrótowo określa się "Akademię Łucznica") na każdym kroku zaskakiwał jakimś artystycznym "smaczkiem". Wyplecionym, ulepionym, oszklonym... 







 Sala kominkowa w dworku, urządzona  ze "smaczkiem". Tu się spotykały wszystkie kursowe grupy . Tu oglądaliśmy "Wielkiego Gatsby'ego". Obok - jadalnia i kuchnia (nie zrobiłam fotki), w której gotowano na piecu opalanym drewnem.

Schody na górę.

Pokoik gościnny na piętrze. Z bardzo artystycznym wystrojem. 



 Na ścianach (i nie tylko - tu w drzwiach) wszechobecny batik (tajniki batiku również można zgłębiać w Łucznicy).



A taki "smaczek" -  makatkę miałam w pokoju nad łóżkiem. Dobrej nocy.:)
 Pracownia tkacka i uroki tkania w następnym poście.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz