Nie lubię, jak w muzeach jest zakaz robienia fotek. W Luwrze, Pompidou, naszym Muzeum Narodowym... można pstrykać, tyle że bez flesza. A w Muzeum Alfonsa Muchy niet, zakaz. Ukradkiem, narażając się na gromy obsługi, zrobiliśmy kilka zdjęć.
Miś kupiony w Manufakturze
Kiedyś wykorzystam te kwiatowe motywy na moich szalach. Grubaśny album z pracami Muchy w domu mam, dostałam od męża w prezencie.
I dzieciom coś od muzealnego życia się należy. Nie powiem, że protestowałam, wręcz przeciwnie, świat lalek i misiów jest mi ciągle bliski. Muzeum Hraczek, ponoć drugie co do wielkości zbiorów w świecie, jest tuż przy Zlatej Uliczce.
Miniaturowe domkowe drobiażdżki chyba już zawsze będą kojarzyły mi się z powieścią "Miniaturzystka".
Te niektóre lalki są tak ogromne, że naprawdę nie wiem, komu służyły. Dodać trzeba jeszcze ciężar i kruchość porcelanowych główek, kompletnie nie nadające się do maleńkich rączek.
Pod numerem 22 przez pewien czas mieszkał Franz Kafka.
Most Karola i wiatr we włosach od Wełtawy.
Na Starym Mieście pojawiły się sklepiki - Manufaktura. Z produktami czeskich rzemieślników. Filców ani tu, ani w innym miejscu nie było. Jedyny filcowany akcent w Pradze - to mój żółty filcowany słonecznik.
Na rynku osobliwe atrakcje zmieniały się bardzo często.
W kilku miejscach tajskie osobliwości. Moczenie nóg w akwarium z rybkami.
Po 19-ej. Rekin na papierosku. Zostały tylko rekinowe łapcie na nogach.