niedziela, 20 września 2015

Mam w głowie kolorową łąkę.

"Mam w głowie kolorową łąkę".( I to niejedną). Pod takim tytułem ukazał się artykuł w październikowym numerze "Mojego Mieszkania". Wystąpiłam w cyklu "Kobieta z pasją". A tak sympatycznie zaanonsowała mnie we wstępniaku pani redaktor: "Poznajcie jeszcze jedną miłośniczkę barw, na str. 56 przedstawiamy kobietę z pasją i niebywałą odwagą do kolorów!Robi fantastyczne rzeczy z filcu. To materiał w sam raz na jesień: miękki i ciepły."
Na 7 stronach snuje się moja opowieść o Sunduku, kolorach, filcowaniu, szyciu kociaków... Wszystko pięknie zilustrowane zdjęciami Mariusza Purty. Tekst opracowała Dorota Jaworska, a stylizacją zajęła się Joanna Musiałowicz. Co za szczęście brać do rąk ogólnopolskie czasopismo, w którym ogląda się swoje kąty i rękodzielne wytwory!


Sesja z udziałem fotografa i stylistki miała miejsce już w lutym. Potem była cisza. O całym ambarasie przypomniał mi w sierpniu telefon redaktor naczelnej "Mojego Mieszkania".
Lutowa sesja naprawdę trwała 11 godzin! Na dodatek jakoś tak szybko się zmaterializowała, że w ostatniej chwili udało mi się pożyczyć kilka szali (oczywiście mojego autorstwa) od moich koleżanek. Swój uśmiech musiałam  malować po kilkanaście (dziesiąt) razy. Pan Mariusz Purta powtarzał te same ujęcia aż do perfekcji. Takie śliczne zdjęcia powstały wtedy. Nie wszystkie zostały wykorzystane w artykule, dlatego teraz jedyna szansa, żeby mogły w  ujrzeć światło dzienne. Te zrobione szczególnie w Pracowni są świetne!

 fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta

  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
  fot. M. Purta
 fot. M. Purta

Miło mi, że pani redaktor wybrała też do artykułu 8 fotek zrobionych przez mnie. Co oznacza, że mam chyba całkiem, całkiem dobre oko do zdjęć. Jeszcze, gdyby mieć lepszy aparat...

Sunduk otwiera się coraz szerzej...

środa, 16 września 2015

Sunduczki...

Moi kochani zaglądacze blogowi i fejsbukowi doskonale wiedzą, że moje szyte przytulanki ochrzciłam już jakiś czas temu Sunduczkami. Są to zabawki, najczęściej koty w różnych wydaniach szyte z miłością. I z historią. Z racji ksywki. Moja firma zwie się Sunduk. I to z Sunduka (dawniej posażna skrzynia) wyciągam Sunduczki. W kolorowych sweterkach, z wyhaftowanymi pyszczkami. Szyję je, bo zawsze o tym marzyłam.

Dwa tygodnie temu świętowałam swoje urodziny i taką laurkę mi się dostało od starszej córki. Z bardzo wymownym i wieloznacznym hasłem...




W kolejnym prezencie urodzinowym (krawiecka skrzynka) zagnieździły się tymczasowo koty. Sunduczki gotowe są do dalszej drogi. Kierunek - Białowieża.













Czasem dostają ksywki od córek. Sunduczkowy Klusek.



 Sunduczkowe lale...

Bywały też inne modele...


Sezon jarmarkowy, przynajmniej u mnie, prawie zakończony. Sunduczki zwiedziły znaczną część Podlasia.