czwartek, 25 maja 2017

Róże, różyczki...

Zamówiony szal (na razie nie mogę powiedzieć,  kto i dla kogo) miał być w róże lub astry. Ani jednych, ani drugich kwiatów jeszcze nie filcowałam. Ale, skoro poradziłam sobie z frezjami (już nikt mnie nigdy na frezje nie namówi!)... Wybrałam róże. Astry(piękne kwiaty!) mają za dużo płatków, na razie odkładam je na potem.

 Szal ufilcowany na czarnym szyfonie jedwabnym (widać prześwity).






Wygląd szla zmienia się w zależności od tego, na którą stronę go upniemy.



I jeszcze różyczki ufilcowane dwa miesiące temu.


Zdjęcie z ubiegłego roku. Ale różyczki już zaczynają kwitnąć. Jak zawsze o tym samym czasie - na Dzień Matki. Dostałam ten krzaczek od swoich małych córek chyba już prawie 10 lat temu.

poniedziałek, 8 maja 2017

Jadą, jadą misie...

Jadą, jadą misie,
 Hop siup, tralala....
 Śmieją im się pysie,
 Hop siup, tralala....
Przyjechały do lasu,
narobiły hałasu...

Taką piosenkę śpiewałam, jak córki były małe. Bardzo ją lubiłam. jeszcze teraz ta melodia często do mnie wraca. Wiadomo, że najczęściej szyję sunduczkowe koty. Ale jakiś czas temu popełniłam kilka misiów. Teraz tylko dopracowałam projekt, z którego jestem zadowolona. Misie są całe wełniaczkowe i są bardzo mięciutkie (właśnie z racji wełenkowych tkanin). Na razie seria jest limitowana. A to z tego powodu, że udało mi się kupić świetną wełniana beżową tkaninkę. Niestety, jest to tylko kawałek, wprawdzie duży, ale już się kończy. bez szans na dokupienie. A nie jest łatwo upolować podobną.
Moje misie wprawdzie wpadły do lasku i śmieją im się pysie. Ale hałasu nie narobiły.



 Misiowe pary- mamusia z córeczką lub synkiem.:)