poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Po prostu "Wielkanocna Kiełbasa"

"Wielkanocną Kiełbasę" dostaliśmy z mężem w wielkanocnym prezencie od naszych córek. Jako że świętujemy prawosławną Wielkanoc, właśnie wczoraj zajączek przykicał z odlotowym czasopismem w łapkach. Bo "Wielkanocna Kiełbasa" to po prostu kolorowa gazetka z humorem. Już sam tytuł świadczy o poczucie humoru, albowiem matka redaktorek, czyli ja, jest wegetarianką od ponad dwudziestu lat.






Krzyżówka już rozwiązana. Wcale nie była łatwa. Wszystkie hasła związane z naszą rodziną. A jedno nawet z Pracownią Sunduk.


Wiatry wieją jak szalone. Nie było okazji, żeby wyjść do naszego tajemniczego ogrodu i odnaleźć wszystkie wymienione punkty. Nie zdobyliśmy więc  jeszcze orderu Jajczanego Poszukiwacza,





Regenerator dobrego nastroju. Jutro, po świętach, bardzo się przyda.


"Kawałek czekolady - im więcej, tym lepiej! Jeżeli nie lubisz czekolady, to masz problem". Na szczęście kochamy czekoladę.:)

piątek, 10 kwietnia 2015

Na tropie Olgi Boznańskiej, Andrzeja Wróblewskiego i wielkanocnych jajek...

Na początku miałyśmy tropić tylko malarstwo Olgi Boznańskiej. Zaplanowałyśmy to z koleżanką już miesiąc temu. Nie jest łatwo wyrwać się do Warszawy (220 km) w środku tygodnia. W dodatku na cały dzień. A wystawa prac Boznańskiej w Muzeum Narodowym tylko do 2 maja.



"Żal mi bardzo tego czasu, który marnuję i nigdy nie jestem taka wesoła i kontenta, kiedy pracuję" - tak pisała malarka w swoim liście. Prawie całe życie spędziła w swoich pracowniach - w Krakowie, Monachium i Paryżu. A że upodobała sobie portrety, niemal z nich nie wychodziła. Nawet pejzaże (nieliczne) malowała z okien pracowni.



 Sztaluga, paleta malarska... Olgi Boznańskiej. Elementy wystroju pracowni malarki i fotografie  bardzo wzbogaciły wystawę prezentującą jej 150 prac.


 Fotel, w którym siedziały portretowane osoby.


Pewnie przyćmione światło w salach wystawowych miało swoje uzasadnienie (jego strumień był skierowany głównie na obrazy), ale przyznam, że trochę mi przeszkadzało. No i z tej racji fotki niezbyt dobrze wychodziły.
 Parasolka jako nawiązanie do sztuki japońskiej, która zauroczyła malarkę.
 Portret Zofii Federowiczowej namalowany w 1890 r. - jeden z moich ulubionych.

 Dzieci na portretach Boznańskiej najczęściej smutne i zamyślone. Tak jak dziewczynka z chryzantemami - bohaterka chyba  najsłynniejszego obrazu.


Praca kolorystycznie wyjątkowa w dorobku Boznańskiej.

Za to zdecydowanych kolorów nie brakowało pracom Andrzeja Wróblewskiego w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. O ile wystawa Boznańskiej była zaplanowana już dużo wcześniej,  to pomysł z Wróblewskim pojawił się dopiero w przeddzień wyjazdu. Uwaga - wstęp na wystawę bezpłatny.

Po raz pierwszy z Edytą byłyśmy w tej Galerii (otwarto ją w 2005 r.), ale  bardzo miło zaskoczyła nas zarówno ekspozycja, jak i samo wnętrze. Po ciemnych (w dodatku bez okien) i dość ciasnych salach Muzeum Narodowego te ogromne, jasne przestrzenie pozwoliły poczuć oddech sztuki. 





Wcześniej widziałam w Narodowym cykl "Rozstrzelanie" i słynny autobus.




Kompletnym zaskoczeniem były dwustronne prace Andrzeja Wróblewskiego. Malowane po obu stronach tego samego płótna zupełnie różne pod względem formalnym i tematycznym

.
Rozdarcie pomiędzy politycznym zaangażowaniem a artystycznym eksperymentem.





 Ukochane przez malarza góry. W górach też Wróblewski umiera na zawał serca, mając zaledwie 30 lat.

 Inspiracje sztuką jugosłowiańską.

Ostatni obraz malarza, o ile dobrze pamiętam zatytułowany "Rodzina". Pozostał niedokończony.

Na deser wystawa plakatów socrealistycznych.







Mój ulubiony.

Doszłyśmy z Edytą do wniosku, że na spotkania z warszawską sztuką  można jechać praktycznie "w ciemno". Zawsze "coś" się spotka. Pod warunkiem, że przemierza się centrum na piechotę. Jak my. W Zachęcie byłyśmy nie raz (tym razem temat nas nie zainteresował,) ale tuż obok wypatrzyłyśmy dzięki dużym kolorowym plakatom Muzeum Etnograficzne. 
A w nim - bajeczne wystawy.
 Wystawa "Zwykłe - Niezwykłe" rzeczywiście przebogata, ale i nieco chaotyczna. Australia obok Śląska, Rzeźby południowoamerykańskie obok kołowrotka z lubelskiego.

 Dwustuletnia szafa śląska.





  Jest i sunduczek.

Wielkanocne jajka. Po raz pierwszy widziałam tyle technik zdobienia jaj wielkanocnych. Jaja jak najpiękniejsza biżuteria.


















W oczekiwaniu na powrotny autobus. Fotka w wykonaniu mojej koleżanki Edyty. Moim zdaniem idealna na jakąś wystawę fotograficzną.