poniedziałek, 28 lipca 2014

Wielki błękit


Jakiś czas temu pewne sympatyczne małżeństwo, oglądając moje filcowane poduchy na jednym z jarmarków,
filcowana poszewka z jedwabiami, włóczkami

zamówiło  filcowany komplet do tak zwanego kąta wypoczynkowego. Długo szukali czegoś stosownego w  sklepach, ale nie mogli znaleźć dodatków w odpowiednich kolorach.

Miały być błękity, trochę niebieskości, szarości, granatu. Zaczęłam więc od tkaninki na ścianę (wymiary 105 cm x 45 cm). 

Widać na fotce bogactwo faktury. Wykorzystałam różne jedwabne skrawki, włóczki i oczywiście czesankę wełnianą z merynosów australijskich. Miałam tremę. To dopiero mój drugi filcowany obraz. Mam chętkę na następne, ale czekam na trochę wolniejsze dni.

Moja młodsza córka, jeszcze póki co, nie wymiguje się od modelingu... 

...Starsza latorośl ewentualnie zgadza się, aby błysnąć gdzieś w tle.


Tkaninka została rozpięta na ramie zrobionej przez męża.


Do kompletu zrobiłam dwie poszewki na poduchy. Bardzo starałam się, aby miały prawie identyczne rozmiary.


 Druga strona poduszki uszyta z lnianego materiału.



sobota, 21 czerwca 2014

Sunduczkowe czarnuszki.

Już od jakiegoś czasu chodziły za mną, chodziły... nowe wzory Sundukowych kotów. Z dłuższymi łapkami, które łatwiej by było wcisnąć w jakieś ubranko. A ubranko ma być stylizowane (nie odzwierciedlane) na tradycyjne podlaskie. Czyli klimaty rodem z Sunduka. Z haftami krzyżykowymi, kwiatowymi... Te pierwsze Sunduczki, które powstały dostały czarne futerko. Nie ma co się dziwić. Lubimy czarne koty. Tak wygląda dwutygodniowy maluch naszej kotki.


Ten (a właściwie ta) uszyty z czarnego wełnianego materiału. Na wiklinowe sofie z powojnikiem w tle.


Ten Sunduczek (uszyty z czarnej bawełny) ma wyhaftowany kubraczek od razu na futerku.

Przytulanie.

Ta Sunduczkowa panna ma nieco większą głowę. Ciągle pracuję nad proporcjami. I ciągle nie wiem, która wersja lepsza.


I cała trójka razem.

Na razie nowe Sunduczki są czarnuszkami. Ale planuję również uszyć je w jasnych futerkach.

niedziela, 18 maja 2014

Sunduk się otwiera...

Mąż napisał artykuł o moim filcowaniu, wystawie, Pracowni. Ukazał się w kwietniowym numerze "Czasopisu". Sunduk naprawdę się otwiera. 





piątek, 9 maja 2014

Bohater drugiego planu, czyli co ja bym zrobiła bez ogrodu.

Nie miałabym gdzie robić zdjęć moim szalom, broszkom, Sunduczkom... Oczywiście można by pean na cześć mojego ogrodu napisać. Ale w tym poście będę go wychwalać za nieocenione plenery dla moich wytworów. Wiem, że niektórzy (może nawet większość profesjonalistów) preferują zdjęcia rękodzieła na białym tle, które jest neutralne i ponoć nie rozprasza tego, co powinno na fotce być w danym momencie najważniejsze. A ja, kiedy tylko nie pada, nie wieje zbyt mocno (szale powiewają wtedy na drzewach jak flagi)...wychodzę sobie z moim wiekowym już aparatem i pstrykam. Właśnie taką wdzięczność poczułam niedawno, kiedy wzięłam pod pachę nowego Sunduczka i mogłam go zanurzyć w świeżej wiosennej zieleni trzmieliny.

Spojrzenie na szal przez gałązki świerka srebrnego.


Jako że drzewa porosły w ogrodzie dorodnie, pięknie służą jako ekspozytory. Gałęzie klonowe z forsycją w tle. Filcowany szal.
Na gałązkach dębowych filcowana narzutka na krzesło. 
                                                                 
                                                                  Filcowane szale.
                                                                       Leszczyna.
                                 
                                        Czasem uda się uchwycić taki obrazek z Feliksem.
                                                       
                                                            Czeremcha kanadyjska.

                                                   
                                                       Bransolety. Filcowane i drewniane kulki.
                                                               
                                                                        Klon ginnala.

Uwielbiam brzozowe pnie...Ciekawie wyglądają z filcowanymi szalami.

Gdyby szal nie przytulił się do brzozy, latałby na wietrze.

Liście, kwiaty...Filcowany motyl na werbenie.


                                          Cykoria podróżnik. I niebieski filcowany kwiat.


                                                 
                                                   Filcowany obrazek w liściach kokornaka.
                                                     Filcowany powój polny z listkami plotącego się powojnika.

                                                                         Trzy ławki...




Poduchy.

Na płocie...

Na ogrodowych rzeźbach...Korale filcowane prezentuje sowa Hedwiga.

                                                      Filcowana brocha na głowie Pani Róży.
                                                         I tak dalej, i tak dalej...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Zakwitły tulipany.

W moim ogrodzie zakwitły już tydzień temu mniej więcej. Cebulki mają już dwa sezony (oczywiście zgodnie z zaleceniami - w czerwcu wykopywane, we wrześniu zakopywane). Niskie tulipany (ponoć wczesna odmiana) w dwóch kolorach. Ostatnio się nimi Pani Listonoszka zachwycała... Nie tylko ona zresztą. Feliks "gospodarskim okiem" "tuczy" wczesnowiosenną rabatę.

Ogrodowe tulipany przypomniały mi, że jeszcze kilka lat temu mieliśmy tulipanową sypialnię. A w niej tulipanową komodę, która jakiś czas temu wylądowała w Pracowni Sunduk i zamiast skarpetek kryje teraz kolorową czesankę wełnianą.

Skoro wiosna, to tulipanowe motywy na filcowanych szalach. Rozłożona czesanka na surówce jedwabnej.

I gotowy szal. Powędrował już do niedużej galerii w Łodzi.


I jeszcze taki ufilcowałam. Na brązowej surówce wełnianej dwa duże tulipany.


Tulipany są fajnym dekoracyjnym elementem mniejszych filcowanych wytworów.
Mitenki.
                                                                  Okładka na zeszyt.