niedziela, 1 grudnia 2013

Moje krosna.

Hurra... Mam już swoje własne krosna. Pierwsze krosna do Pracowni. Nieduże (około 110 cm szerokości), bo takie chciałam. Przywieźliśmy je z Mazuchówki (2,5 godziny jazdy w jedną stronę) od Państwa  Ani i  Stanisława Bałdygów. Jestem pewna, że są przesiąknięte dobrą energią pana Stasia, który wykonał je ręcznie.
Taką pracownię, w której tka Pani Ania, chciałabym mieć. O takiej marzy każda tkaczka. Pachnąca krosnami, drewnem, wełną i mnóstwem innych zapachów zgromadzonych tu przedmiotów (a Gospodarz  ma talent do wyszukiwania ciekawych przedmiotów "z duszą"). Bardzo klimatyczna.






 A tak wyglądają moje krosna. Na razie tylko pogłaskane. Zaraz potem zostały rozłożone na czynniki pierwsze. I w takim stanie czekają na swoją Pracownię, na swoje miejsce. Które trzeba pomalować itp. Ech, kiedy to będzie... Ja chcę już tkać....