Ja najpierw pasiaczek z wełny...
Monika tka...
Arek tka...
Nasza kochana Pani Ania Bałdyga - nauczycielka i mistrzyni z premedytacją najpierw pozwoliła nam potkać (miło i przyjemnie), a dopiero potem pokazała arcytrudną sztukę (bo sztuką to śmiało można określić) zakładania osnowy. Najpierw na snowadle...
Zdejmowanie osnowy z ramy...
... i zakładanie jej na krosna.
Aby przygotować się do tkania, czyli mieć gotową osnowę, trzeba wykonać tysiące skomplikowanych ruchów.Tak jak setki lat temu. I doprawdy nie wiem (nie tylko ja), jak kiedyś ja sama założę osnowę na swoje krosna...Na pocieszenie swoje dowiedziałam się wczoraj od babci (którą w pierwszej kolejności zapytałam o osnowę), że ona sama nigdy nie robiła osnowy, tylko nosiła nici do kogoś, kto się tym zajmował. Ale na krosna zakładała już sama.
Tkanie krajek na bardku było ogromną przyjemnością.
Trochę trudniejsze tkanie krajki na tabliczkach.
Moje krajki.
Wystawa naszych prac.
Tkacze. Od lewej... Ewa, ja, Sylwia, Pani Ania, Arek, Asia, Monika.
Będzie nam brakowało fachowych wskazówek Pani Ani.